Obserwatorzy

poniedziałek, 20 maja 2013

TAG: Mój zwierzęcy przyjaciel

Zachęcona przez Pannę Marchewkę, zamieszczam mały przerywnik od lakierów.


1). Jak nazywa się Twój zwierzak?
Lili. Po prostu Lili.
Mój pierwszy kot - kocur miał (w sobotę 18 maja został uśpiony <ryczy>) na imię Lolo (Lolek). Więc sobie wyobraźcie moje zdziwienie, gdy na którymś blogu natknęłam się na szminkę firmy LiliLolo O.o
jedno z pierwszych zdjęć - taka była malutka
 (na powiększeniu widać jak kurczowo obejmuje mojego kciuka)

2). Jakie to zwierzę i jakiej jest rasy?
Lili jest kotką rasy europejskiej krótkowłosej, potocznie zwanej dachowcem ;P
to zdjęcie uwielbiam - ona ŚPI
jak była malutka to powieki jej się nie domykały
brudna bo jak taran leciała przez spodek z karmą (łapki i brzuszek też upaćkane)
i jęzor na wierzchu ^^

3). Jak długo jest już z tobą?
Już 1o miesięcy ze sobą wytrzymałyśmy!
uwielbia wszystkie torby!

4). Jak znalazł się w twoim domu?
Opowieść jest dość długa, ale żeby nie zanudzać szczegółami:
Ktoś podrzucił ledwo dwutygodniowe kocię na sąsiedni balkon. Przepłakała (inaczej tego nie da się nazwać) dwa dni i tego drugiego dnia odkryłam ją i zabrałam do siebie.
jej "ulubiona" roślinka na początku (jak się później okazało) burzliwej znajomości
ta sama "ulubiona" roślinka teraz - skubana ma wolę życia :)
5). Ile ma lat?
Jeszcze nie ma lat :)
wejście na sam szczyt suszarki jak po drabinie? żaden problem!
wstydzę się? nie, to kamuflaż :D
6). Co jest dziwnego w charakterze twojego zwierzaka?
Moja kotka nie ruszy surowego mięsa. Szynką raczej się pobawi i zostawi (choć zaczyna już powoli kumać czaczę) ale niech Ci spadnie na ziemię czips o smaku wędzonej szynki - nie masz się po co schylać!
Tak samo uwielbia chleb tostowy, ale średnio przypieczony. I syrop z puszki z groszkiem konserwowym O.o'
no comment...
I... wstyd trochę, ale to jest naprawdę dziwne... uważa, że bobki jej własnej produkcji są najlepszymi w świecie zabawkami! Serio, już nie raz ją przyłapałam, jak siedziała przy kuwecie i próbowała wyciągnąć czarną kulkę (a później biegała z nią po całym mieszkaniu i najgorsze - gdzieś kitrała po kątach!!!!) Na szczęście teraz już rzadko, ale za młodu była to nagminnie stosowana praktyka!
Jak była mniejsza - podchodziła do mnie, wąchała mój nos i... gryzła go! Tak samo w usta i uszy. Musiałam ją tego oduczyć - tak jak biegania po twarzy (przemilczę ile razy rozorała mi twarz i usta)
pozujemy
suszarka do naczyń - do zabawy w sam raz!
szczyt drzwi? tam jeszcze jej nie było!
7). Co twoja relacja ze zwierzakiem dla ciebie znaczy?
Gdzieś kiedyś czytałam, że KOT to antydepresyjny środek na czterech łapach - absolutnie się z tym zgadzam. Właściwości lecznicze - sprawdzone na własnej skórze.
Do tego indywidualista, który potrafi zająć się sobą (głównie śpiąc, ale liczy się efekt :)).
Cudowne jest gdy zwierzę okazuje przywiązanie, zaufanie. Wiesz, że na Twoich barkach spoczywa ogromna odpowiedzialność i obowiązek - oswoiłeś więc dbaj.
Lili znaczy dla mnie bardzo wiele - traktuję ją jak córeczkę (która niestety wdała się w mamusię :/)
Kocham całym serduchem i nie wyobrażam sobie, że może jej zabraknąć - nie ważne jakie sieje spustoszenie i doprowadza mnie do szału.
Ale nie ma nic wspanialszego niż świadomość, że nie muszę zrywać się o bladym świcie w deszcz/śnieg/grad/inne okropności i wychodzić z nią na spacer.
Z natury jestem sową i poranne godziny to dla mnie koszmar! Dlatego psom mówię stanowcze NIE! (I wiem co mówię, bo opiekowałam się psem współokatorki, howgh!)

pod panią zawsze jest najlepsza kryjówka :)
paziu, nałóż karmy do miski
tak mi dobrze, tak mi rób :)
8). Najmilsze wspomnienia związane z Twoim zwierzakiem?
Lili żyje dość krótko, ale do tej pory najmilsze to było to, gdy jako maleństwo bawiło się między moimi nogami, gdy myłam zęby w łazience.
Ja weszłam do wanny, czego Lili nie zauważyła.
W pewnym momencie zdała sobie sprawę "gdzie są nogi?!" i zaczęła przeraźliwie miauczeć.
Żeby ją uspokoić, zaczęłam wołać. Wyobraźcie sobie na wpół ślepe kocię, które błądzi ślepkami po podłodze i za głosem powolutku unosi łebek aż w końcu dostrzega tę różową plamę, która jest jej Pańcią.
I to pełne ulgi i żalu miauknięcie i ten szaleńczy bieg w moją stronę i nieudane próby wskoczenia na wannę.
Wtedy poczułam, że naprawdę jest do mnie przywiązana. Bo przecież tylko mnie zna. Ale za każdym razem, gdy sobie przypominam tę scenę, to mi się na łzy zbiera :)
A TA TA! Giń reklamówko!
nieśmiały żółwik :*
9). Jak nazywasz swojego zwierzaka?
Lili, Lilianna, Liluś, Myszka a na początku z rozpędu wołałam na nią Lolo >.<
uwielbiam to zdjęcie i długo miałam na tapecie w telefonie - robiło furorę w pracy :)
znajdź 3 kawałki kota :)
Mam nadzieję, że jakoś dobrnęłyście przez tę lawinę zdjęć i paplaniny?

Może kiedyś, jak będę w stanie, otaguję również Lolka.
Teraz to zbyt trudne. Muszę się oswoić z myślą, że kiedy przyjadę do Rodziców, już go nie znajdę.
Za dużo wspomnień... 16 lat czarnej wielkiej miłości zakończyło swój żywot a wraz z nim umarła część mnie (przygarnęłam go kiedy miałam 9 lat - byliśmy razem przez PONAD połowę mojego życia - człowiek za bardzo się przywiązuje...)

Czekam na Waszych milusińskich, chętnie poczytam o towarzyszach artystycznych duszyczek :)


11 komentarzy:

  1. Oj współczuję straty ukochanego kociaka. Ja już terz zaczynam się martwić co to będzie jak moja sunia Aidi mi zdechnie, a już powoli zbliża się do wieku babcinego... Ale Lilo, (nie Lilo to mój królik^^) Lili urocza :D Moja Grażka też jest podobna. Kiedyś jak jeszcze mieszkała tylko ze mną na stancji za każdym razem jak wchodziłam do łazienki niemiłosiernie płakała bym i ją wpuściła :D kładła się na dywaniku i czekała aż się umyję :) Kochana kocia. Do teraz, jak już mieszka u rodziców dostrzegam że jednak mnie pamięta i zawsze się we mnie wtula jak ją biorę na ręce- ani do Mamy ani do Taty tak się nie tuli jak do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dokładnie tak, zwierzaki pamiętają, i właśnie te chwile, kiedy okazują przywiązanie są najpiękniejsze :)

      Usuń
  2. Ojeeej :3

    Ogólnie nie lubię kotów, ale tego bym chyba mogła polubić . ;))

    Obserwuję i pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Hihihi, ale urwisek, to lubię w kotach, można siedzieć i po prostu je obserwować, zawsze coś głupiego wywiną :)
    Współczuję niedawnej straty :( Dobrze, że nowy kociak daje Ci tyle radości, jest śliczny :)

    Aż mnie obie zachęciłyście do stworzenia takiego posta ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Część mnie odeszła z moim kocurkiem ale druga część żyje dla Lilki :)
      czekamy z niecierpliwością na zwierzaczkowego posta :)

      Usuń
  4. Współczuje :* Ja wychowywałam się z pieskiem. Rodzice kupili go jak miałam 6 miesięcy i jak miałam 16 lat to musieliśmy go uśpić :( Wspomnienia pozostaną na zawsze. Zwierzęta tak krótko żyją, a są takie wspaniałe!

    Twój kotek jest wspaniaaaały! Miałam okazje opiekować się takim 4 miesiecznym kotem. Łojejku. To było ciężkie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Człowiek błyskawicznie się przywiązuje i zaczyna traktować zwiarzaka jak pełnoprawnego członka rodziny. I wtedy rozstania bolą jak diabli. Ale na kolejne 16 lat mam zajęcie :)

      Usuń
  5. jej, współczuje :( Ale na szczęście dobrze, że masz jeszcze Lili, która jest przeurocza :))

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję ślicznie za wszystkie komentarze.
Motywują mnie one do dalszej zabawy.
Proszę nie proponować obserwowania za obserwowanie, sama decyduję, który blog mi się podoba.
Pozdrawiam