Pękł mi paznokieć. I to tak nieszczęśliwie, że musiałam go ratować. Słyszałam o metodzie serwetkowej ale nie sprawdziła się u mnie.
Kiedy złamanie zaczęło się powiększać, podjęłam decyzję o ścięciu paznokcia.
Oczywiście nie jestem zwolenniczką wyrównywania reszty do najkrótszego (bo nigdy nie miałabym paznokci dłuższych niż 1mm) więc zostawiłam je tak przyjemnie długie.
A oto moja kaleka:
Po ścięciu, jak widać, aż za opuszek :( |
A zielonek z tej samej serii tak brzydko wyszedł (suche i pozalewane skórki) że aż wstyd było publikować...
A teraz chciałabym pomalować pazurki ale na kolanach zalęgła mi się Lili i żal mi ją wydelegować, szczególnie, że w nocy zepchnęłam ją przez sen z łóżka. -.-'
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję ślicznie za wszystkie komentarze.
Motywują mnie one do dalszej zabawy.
Proszę nie proponować obserwowania za obserwowanie, sama decyduję, który blog mi się podoba.
Pozdrawiam