Jaiś czas temu kupiłam w chińczyku za grosze lakier Safari.
W buteleczce wyglądał cudnie, taki czerwono-pomarańczowy ze złotymi smugami.
Na paznokciach wyszło coś innego. :/ Całe szczęście kosztował raptem 3.oo,- więc rozczarowanie było mniejsze.
Żeby trochę go rozjaśnić, poszły w ruch naklejki, takie zwykłe. Mam je już chyba z 2-3 lata.
Po pracy (w której bardzo się pilnowałam, żeby zakładać rękawiczki) wciąż dobrze wyglądają. Żadnych odprysków ani startych końcówek. Chociaż jestem pewna, że zmywania naczyń by nie przeżył.
Jutro zresztą się okaże :)
EDIT:
Dziś rano było troszkę słońca (teraz pada :() więc spróbowałam uchwycić złote tony, które kusiły w buteleczce. Widać starte końcówki (czyli zmywania nie przetrwa). Muszę przyznać, że po całodziennym noszeniu nawet podoba mnie się, jak wygląda na moich dłoniach.
Ten niebieski błysk to odbicie mojej bluzki :)
1 warstwa odżywki diamentowej EVELINE
1 warstwa Safari ( nie ma numerka)
naklejki na kciukach i palcach serdecznych
1 warstwa szybkoschnącego Seche Vite
Fakt,lakier nie ciekawy.....naklejki,znajome.
OdpowiedzUsuńale na łapkach ładnie wygląda.
OdpowiedzUsuń